czyli Austriak nigdzie się nie spieszy.
Wszyscy dobrze znamy hiszpańską manianę, wloskie dolce far niente lub inne określenia południowców, pod których nazwą ukrywa się błogi spokój, słodkie nicnierobienie.
Austriak, choć do typowego południowca mu daleko, też się nigdzie nie spieszy. Ma czas, a równowaga i spokój są ważniejsze niż wszystko inne.
Widać to w małych miasteczkach, w których mieszkańcy niespiesznie przemierzając uliczki, co rusz przystają przy ogrodzeniu sąsiada, by pogawędzić o pogodzie (bo o polityce nie muszą). Gdy tylko mogą (oni też pracują, bo przecież ten dobrobyt nie bierze się znikąd), odwiedzają gasthofy, by podobnie, jak Grecy przy uzo, tak oni przy kuflu piwa pośmiać się ze znajomymi lub ze znajomych, porozmawiać z przyjaciółmi i rodziną, zaczepić przyjezdnych.
To, co obserwowaliśmy podczas podróży po Austrii bardzo nas urzekło.
Co prawda nadłożyliśmy drogi i czasowo się nie kalkulowało, ale doświadczanie prawdziwej Austrii było bezcenne. Choć do końca nie wiem, czy to prawdziwa Austria. Chyba nadal tęsknią za cesarzem i Austrią Cesarsko-Królewską.
Comments