top of page

Opowieści z mchu i paproci

czyli zielone zakątki Czech

 


No i stało się. Nasz kamper przekroczył granicę kraju. Teraz można śmiało powiedzieć, że jest światowym pojazdem, a co najmniej europejskim.


Jesteśmy ciekawi, jak sobie poradzi podczas podróży. Jak my odnajdziemy się w nowej sytuacji? Czy długotrwałe przebywanie na małej przestrzeni nie wpłynie negatywnie na nasz układ nerwowy, a co za tym idzie, na relacje między nami? Słowo "odnajdziemy" jest w tym przypadku trochę niefortunne, bo trudno się zgubić na 7m2, ale czy będzie nam łatwo funkcjonować? To się okaże.


Biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze doświadczenia podróżnicze, jesteśmy dobrej myśli.


Włóczykij dowiózł nas do Czech.


Po raz pierwszy odwiedziliśmy naszych południowych sąsiadów, gdy była to jeszcze Czechosłowacja. Wielokrotnie tu wracaliśmy, by zwiedzić znane, ale również te rzadziej uczęszczane tereny. Czechy bowiem mają dużo więcej do zaoferowania, niż tylko to, co najczęściej pojawia się w reklamowych spotach. Gdy latem miasta oblegane były przez rzeszę turystów, my wybieraliśmy drogi prowadzące w głąb kraju, by poznać jego mniej słynne, ale równie urocze, zakątki.


Cenimy sobie spokój, który zapewnić może kontakt z przyrodą, dlatego szukając wytchnienia wybieramy miejsca w pobliżu łąk, lasów, gór lub jezior. Przebywanie w naturalnym środowisku, obcowanie z otaczającym światem pozwala nam odetchnąć, daje ukojenie i sprzyja regeneracji. To moment, w którym czas płynie niespiesznie, a nasz umysł może się wreszcie zrelaksować, odpocząć od nadmiaru bodźców współczesnego życia.


Tuż po przekroczeniu granicy, w czeskiej części Gór Stołowych znajdują się Broumowskie Ściany - pasmo górskie obfitujące w niezliczone formacje skalne. Podczas wcześniejszych wypraw mieliśmy okazję podziwiać Skalne Miasto i przemierzyć drogę prowadzącą od Adrspachskich skał do Teplic. Tym razem w okolicach spokojnego miasteczka Broumov odkryliśmy leśny szlak, prowadzący na szczyt Koruna, z którego rozpościera się piękny widok na okoliczne miejscowości.


Drugą atrakcją pagórkowatego regionu jest Kamienna Brama i tam zdecydowaliśmy się dotrzeć. Część trasy pokonaliśmy rowerkami. Specjalnie użyłam zdrobniałej formy, bo nasze jednoślady, to elektryczne składaki z niedużymi kołami. Wyglądamy na nich cudacznie, ale przynajmniej są lekkie i mieszczą się do kamperowego bagażnika.


Napisałam również słowo - pokonaliśmy. W moim przypadku to raczej rowerek mnie pokonał, ale trudno. Problemy zdrowotne sprawiły, że niektóre umiejętności wymagają ode mnie większego wysiłku i zaangażowania. Nie zawsze jestem na tyle zdeterminowana, by walczyć mimo wszystko. To nie jest słabość, ani rezygnacja. Dla mnie to akceptacja zmienionej rzeczywistości.


Resztę drogi przemierzaliśmy pieszo. W zasadzie to droga, podobnie jak wcześniej rowerek, cały czas próbowała nade mną zapanować. I prawie jej się udało, lecz tym razem byłam nieugięta.


Mimo cudownej panoramy, którą można było podziwiać ze wzgórza i świadomości, że dotarłam do celu, nie mogłam radośnie stwierdzić, że zrekompensowało to mój wysiłek. Teraz już wiem na pewno. Nie wszystko jest dla mnie.


Na noc zatrzymaliśmy się na polanie w pobliżu Chaty pod Korunou. Było radośnie, swojsko i prawdziwie czesko.




40 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


EmerytoVanie w Vanie, czyli podróże Włóczykijem

bottom of page