czyli droga do Santiago.
Gdy kilkanaście lat temu obejrzałam film Emilio Esteveza "Droga życia", podobnie jak wielu innych widzów, zapragnęłam przejść szlak świętego Jakuba do Santiago de Compostela. Film może nie był arcydziełem kina, ale wiele osób poruszył i zainspirował.
Nieoczekiwane zmiany w życiu przewróciły nasz świat do góry nogami i zweryfikowały wcześniejsze plany. Wiedzieliśmy już, że pewne aktywności będą dla mnie zbyt trudne, ale do Santiago i tak się wybraliśmy. Nie pielgrzymim szlakiem, ale kamperem.
Jeden z ostatnich dni w regionie Galicji postanowiliśmy spędzić rozkoszując się widokiem zabytkowych budowli w starej części Santiago de Compostela. Miasto zachowało swój pierwotny kształt, a na każdym kroku znajdziemy interesujące dzieła architektury, nie tylko tej sakralnej. Oczywiście najważniejszym punktem zwiedzania jest sama Katedra świętego Jakuba. To również punkt kulminacyjny każdej mniej lub bardziej duchowej podróży.
Miasto przyciąga nie tylko osoby dużej wiary, ale i wszystkich tych, którzy pragną przeżyć przygodę swojego życia lub zwiedzić Hiszpanię i inne europejskie kraje w sposób mniej konwencjonalny. Dodatkową zachętą jest fakt, że Camino de Santiago można przebyć na wiele sposobów, wybierając trasę najodpowiedniejszą dla siebie.
Wzruszającym przeżyciem było obserwowanie przybywających pielgrzymów. Już od świtu utrudzeni, ale szczęśliwi wędrowcy tłumnie gromadzili się na placu katedralnym, by radośnie, albo w skupieniu, czasem ze łzami w oczach, ale częściej z uśmiechem, celebrować koniec swojej drogi i dotarcie do celu. Nastrój ogólnej euforii udzielał się nie tylko uczestnikom marszu, ale wszystkim, którzy byli obecni przed świątynią.
I tak jest każdego dnia.
I nie ważne, czy prowadzą nas anioły, czy demony naszego życia. Ważne, jacy my będziemy na końcu wędrówki. Nie wiadomo, czy odnajdziemy to, czego szukamy, czy znajdziemy odpowiedź na nasze pytania i rozterki. Być może odpowiedź tkwi w nas, tylko trzeba ją usłyszeć, a do tego potrzebna jest cisza.
Comments