czyli kolory Albanii.
Albania do niedawna była nieznanym i niedocenianym krajem Europy. Przez lata zamknięta dla świata i od niego odcięta, teraz cieszy się coraz większym zainteresowaniem.
Gdy po II wojnie światowej władzę przejęli komuniści, na czele państwa stanął Enver Hoxha (Hodża). Albański dyktator, podobnie jak Stalin w Związku Radzieckim, zaprowadził w kraju rządy krwawego terroru, a albańska służba bezpieczeństwa Sigurimi zasłynęła jako jedna z najokrutniejszych w bloku komunistycznym.
Władza brutalnie przejmowała wszystko, co było wcześniej własnością mieszkańców: domy, pojazdy, gospodarstwa, zwierzęta hodowlane, maszyny rolnicze, a także… umysły i dusze. Nikt, oprócz partii nie mógł decydować o swoim losie. Zarówno tym doczesnym, jak i duchowym.
Choć od wieków kraj był muzułmański, trudno znaleźć tu stare meczety. To pokłosie wprowadzonego przez tyrana zakazu wyznawania jakiejkolwiek religii i ogłoszenia Albanii pierwszym państwem ateistycznym.
O tym, że Hodża popadł w obsesję zapewnienia sobie bezpieczeństwa i nakazał wybudować tysiące bunkrów, słyszał prawie każdy. Największy z nich, który powstał w jego rodzinnej Gjirokastrze, mieliśmy okazję zobaczyć. Naprawdę robi wrażenie.
Podobnie, jak cudowne błękitne źródło Blue Eye, które mógł podziwiać tylko Wielki Wódz. Miejsce było niedostępne nie tylko dla turystów, ale także dla Albańczyków. To zdecydowanie jeden z tych cudów natury, który od samego początku pobudza naszą wyobraźnię.
Jezioro Koman, choć jest sztucznie utworzonym zbiornikiem, również zachwyca swoim pięknem. O atrakcjach związanych z dotarciem do jeziora już pisałam. Jego usytuowanie sprawia, że ma się wrażenie, jakby jezioro było zupełnie odludnym, dzikim i nietkniętym przez człowieka miejscem. Do tego bajkowy kolor wody, który stale się zmienia - od błękitu przez turkus po zieleń.
Jak to w każdej bajce bywa, jest i zła macocha - śmieci w jeziorze. Smutne to i przerażające, że uważamy siebie za rozumny i inteligentny gatunek, a jesteśmy tacy beztroscy i nieodpowiedzialni. Sami niszczymy miejsca, którymi się zachwycamy. Tylko, jak długo będą budzić podziw?
Commenti